PUBLICYSTYKA • z cyklu: WIEŚCI Z BAGNA DOBRE STRONY PANDEMII? 11.05.2020 Paweł Sieger Kilkanaście dni temu na antenie Radia „Bezpieczna Podróż” wspomniałem o artykule, który znalazłem na portalu naukawpolsce.pl. Artykuł poświęcony był nowym obszarom badawczym, które ujawniły się nie tyle za sprawą pandemii, ale za sprawą rozwiązań stosowanych przez różne państwa, by ograniczać rozprzestrzenianie się wirusa i skutki zachorowań (na boku pozostawiam kwestię, czy przypadkiem lekarstwo nie jest gorsze od choroby i czy choroba w ogóle miała miejsce…). Autor tekstu wskazywał, że sytuacja, w której się znaleźliśmy – izolacja, ograniczenia w poruszaniu się, przeoranie rynku pracy, dramatyczna zmiana w relacjach międzyludzkich, administrowanie przez tzw. „państwo” chyba wszystkimi dziedzinami życia – dla socjologów, psychologów czy ekonomistów to całkowicie nowe lądy, nowe i niesłychanie frapujące sfery badań i analiz. W ostatnim weekendowym wydaniu „Dziennika Gazety Prawnej” znalazłem bardzo interesujący artykuł poruszający podobny temat, ale z innej perspektywy. Otóż wiele osób z pewnym zdumieniem stwierdziło, że po tygodniach „abstynencji” w domowych budżetach zostało sporo pieniędzy. A wraz z pieniędzmi pojawiło się pytanie: czy „nowa świecka tradycja”, czyli rytuał rodzinnych wypraw do galerii w celu nabycia kolejnych niezwykle niezbędnych towarów, nie powodowała, że gubiliśmy się, poddawaliśmy dyktatowi mody i marketingowemu stręczycielstwu? A wraz z tym refleksja, że przecież mnóstwo z rzeczy, po które ruszały rodzinne zastępy zainfekowane reklamowym przekazem i uzbrojone w karty kredytowe, okazały się zupełnie niepotrzebne. Kolejne buty i spodnie, fikuśna maszynka do robienia czegoś tam z czegoś innego, najnowszy model najlepszego urządzenia do pomiaru temperatury, wskazywania kierunków stron świata i oglądania pornosów VOD (smartfon), kuchenna szafeczka do przechowywania środków ochrony roślin w warunkach zbliżonych do naturalnie panujących wewnątrz pierścieni Saturna… Niezliczona liczba gadżetów, pierdółek i szmelcu, który chcieliśmy, by był nam wciskany, z którego posiadania cieszyliśmy się może przez piętnaście sekund i o których zapominaliśmy – tak naprawdę – jeszcze zanim je kupiliśmy. Okazało się, że można się bez tego wszystkiego obejść. Wiele osób uzmysłowiło sobie, że – jak narkomani w szponach narkotyków – byli więźniami pseudopotrzeb, bezwolnymi marionetkami, bezmyślnymi wyznawcami nowej religii „musthave” – musisz mieć. Musisz mieć, bo inaczej jesteś gorszy, a twój status jest godny pożałowania. Powoli okazuje się, że porady Marie Kondo – spójrz na rzecz w Twoim otoczeniu, zastanów się, czy jej posiadanie sprawia Ci radość, a jeśli nie, to podziękuj jej, że z Tobą była i pożegnaj się z nią – ma dużo więcej sensu, niż się na pierwszy rzut oka wydaje. Oczywiście, są jeszcze inne ważne sprawy – namacalny dowód naszego nierozgarniętego i niszczycielskiego wpływu na przyrodę, zmiany w sposobie odnoszenia się do innych, konieczność przedefiniowania modelu gospodarczego. I chyba najważniejsze – świadomość, że życie jest jednak pełne zagrożeń, a przyszłość naprawdę jest nieprzewidywalna i może być bardzo bolesna. Szczególnie dla tych, których cechuje niefrasobliwość i kierowanie się zasadą, że „jakoś to będzie”. Może się okazać – i oby tak się rzeczywiście stało – że przymusowy detoks otrzeźwi nas, wyrwie z nałogu, zmusi do przemyśleń. „Droga pandemio, że za skutki twego działania trzeba cię cenić, ten tylko się dowie, kto cię doświadczył”. KOMENTARZE Chcesz dodać komentarz? Brak aktualnych komentarzy. * Redakcja Mazovia24.pl nie ponosi odpowiedzialności za treści umieszczane jako komentarze i na bieżąco usuwa wszelkie materiały uznawane za obraźliwe. Zawartość każdego wpisu wyraża osobiste poglądy i opinie autora. Zabrania się umieszczania treści obraźliwych, obscenicznych, wulgarnych, oszczerczych, nienawistnych, zawierających groźby i innych, które mogą być sprzeczne z prawem. Złamanie tej zasady będzie przyczyną natychmiastowego usunięcia wpisu. |