PUBLICYSTYKA TYLKO U NAS GRASUJĘ PO TWITTERZE I FB... I TĘSKNIĘ ZA NORMALNOŚCIĄ 06.08.2019 Piotr Łysakowski ... Obserwuję życie polityczne (sam po części staram się w nim jakoś uczestniczyć). Mając swoje bardzo wyraźne poglądy, nie próbuję (ba, nie odważyłbym się) dyskredytować kogokolwiek. Refleksja, jaka mi towarzyszy w tych podróżach w przestrzeni elektronicznej, jest jednak mocno pesymistyczna. W naszej (pożal się Boże) polityce znalazło się sporo osób, które w sposób wyraźny minęły się z rozumem, albo nie załapały się do kolejki wtedy, kiedy Pan Bóg go rozdawał. Pojawiają się jak grzyby po deszczu nowe „talenty polityczne” kompletnie bez jakiejkolwiek wiedzy (nawet tej podstawowej). O Panu Ryszardzie, który stał się wręcz przysłowiowy (i „memiczny”), nie będę wspominał i przez litość, i choćby dlatego, że kreowany na nowego JFK w swojej głębokiej „mądrości” nie bywał chamski i agresywny. Problem w tym, że wraz z nim przywędrowała do polskiego życia politycznego spora grupa indywiduów nie tylko po prostu głupich, ale i właśnie chamskich. Na dodatek przekonanych o swojej głębokiej inteligencji wynikającej z tego, że kiedyś ktoś gdzieś ich wybrał. Wybór (do czegoś tam) stał się więc niejako automatycznie potwierdzeniem (pewnego rodzaju legitymacją) wiedzy wszelakiej. Oprócz tego, że jest ona „wszelaka”, to de facto nie istnieje. Jest w tych przypadkach także i zgubna rola zdemokratyzowanej przestrzeni dyskusji, jaka pojawiła się w świecie mediów elektronicznych nazywanych też społecznościowymi. Gość zagląda sobie gdzieś tam, czyta coś tam i już wie, i to wie lepiej. No to jak wie, to i pisze, i podejmuje dyskusję z każdym. Nie ma w niej jakiejkolwiek analizy tego, co się przeczytało, każdy może napisać, powiedzieć wszystko. Nie jest ważna realna wiedza, nie są potrzebne studia - ważne, kto głośniej wrzaśnie i napluje na rozmówcę. Widzę to na co dzień. Chcecie przykładów? Proszę: jeden młodzian nie wie, jak nazywali się władcy, co to „narodzonemu” przynieśli mirrę, kadzidło i … tego zresztą też pewno by nie wiedział, drugi lokuje Powstanie Warszawskie gdzieś w okolicy 1989 roku. Kolejny, tym razem starszy, ma kłopoty ze zdefiniowaniem, kto to Katarzyna II – przy okazji podpowiem: z domu była Anhalt Zerbst, co, jak myślę, też nic mu nie powie, a na pewno niczego nie ułatwi! Rozwichrzony facecik (podobno socjolog i coś tam jeszcze) publikuje znak Polski Walczącej na tle „tęczy” i przestraszony reakcjami na to chuligaństwo umysłowe wycofuje się, by potem znowu wygadywać jakieś kompletne głupoty – słabiak (moi koledzy, z którymi grałem w piłkę – grałem, nie haratałem – mówili o takich „miękka ...” nie dopiszę co). Jakaś paniusia prawie faktycznie wysyła „starszych” na cmentarz, bo tworzą zatory kolejkowe u lekarzy pierwszego kontaktu, inna wrzeszczy podczas demonstracji przeciwko dominacji kobiet „Precz z dyktaturą!” tychże. Obie mają być atrakcyjne politycznie – zaś starzy i pieski do schronisk, bo już nie są potrzebni. Gość jeżdżący pod prąd niemiecką autostradą i migający się od odpowiedzialności przy pomocy dyplomatycznego paszportu grzebie później w rzeczach kolegów z Sejmu i wystawia innym cenzurki z kultury osobistej – chamstwo level hard czy może odmienne stany świadomości? I co? I nic - dalej wszyscy hasają sobie w mediach, tabloidach. Hasają, dodajmy, za nasze ciężko zarobione „piniondze”, których podobno nie ma i nie będzie. W normalnym państwie, w normalnych warunkach po tych „egzemplarzach szczególnej troski” nie byłoby śladu i nie to żebym był od nich mądrzejszy, ładniejszy czy może bardziej ujmujący – nie, wqu…a mnie, że, tu w Polsce są objęci szczególną ochroną. Wytłumaczy ktoś dlaczego!? Śmiać się czy płakać? Do tego dochodzą jeszcze gadający od rzeczy, wręcz bredzący celebryci (ci przynajmniej w części robią to za własne). I to wszystko polszczyzną taką, że aż zęby bolą. Nie wierzą państwo, oto próbka z Twittera: „ [...] W przeciwieństwie niby do Pana Prezydenta????? Czyli Andrzej „ja cały czas się uczę” Duda jest niby tą alfą i omegą, żeby o sprawach państwowych decydować?????? #kompromitacja. [...]”. Może to się będzie komuś podobać (styl wyszukany jak w chorym umyśle Belzebuba), mnie się nie podoba. Dom wariatów po prostu. Tęsknię za normalnością. • POLITYKA |
Dla mnie najlepszym przykładem jest celefrytka Kinga R., której główną "zasługą" medialną był fakt, że mąż ją puścił bokiem z inną - i udało jej się z tym tańczyć, bo była taaaaka biedna na całą Polskę to rozgłaszając. I mając takie osiągnięcia życiowe śmie patarocze krytykować KOBIETĘ, KTÓRA ROZSŁAWIA POLSKĘ MEDALAMI W SPORCIE i jeszcze wykrzykiwać obelgi w jej kierunku na ulicy i publicznie!
Podobnie celefrytka, która w sumie nie wiem czym się szczyci (poza ojcem, ale to raczej nie jej zasługa) i której Kowalscy i Malinowscy 500+ przeszkadzają w medytacjach nad Bałtykiem. I to wszystko wina PISu i beretów.
Jak widzę takie i podobne fryty i frytki to mnie naprawdę trzęsie ich głupota i poziom intelektualny oraz poziom samooceny. Niekwestionowani Wybrańcy Narodu o Rzesz K..wa Mać!
A za wszystkie nieplanowane ciąże też odpowiada pewnie Jarosław K. od beretów (wiadomo który). Zazdroszczę potencji temu starszemu przecież już panu i Go serdecznie pozdrawiam - życząc sukcesów 13 października.